Finał pań to
chyba niespodzianka za względu na łatwe zwycięstwo, w dwóch, krótkich setach,
Azarenki nad Szarapową /6:3, 6:0/. Nie wskazywały na to pojedynki tych
zawodniczek w drodze do finału. Tak jedna, jak i druga walczyły często w trzech
setach, w bardziej zaciętych i wyrównanych meczach. Takim było spotkanie
Viktorii z naszą Agnieszką Radwańską, która urwała jej 1 seta / 7:0 w tie-breaku
/ lub inne cwiercfinałowe i półfinałowe, a nawet wcześniejsze spotkania.
Końcowe
rezultaty zamieszały nieco w czołówce kobiecego tenisa. K. Woźniacki spadła z
prowadzenia w rankingu WTA na IV miejsce, A. Radwańska jest VI, zadomowiajac
się w elicie, a V. Azarenka jest Liderką.
Natomiast
finał mężczyzn zasłużył na miano najlepszego w historii Australia Open, pod
prawie każdym względem. Prawie, bo tenis, jaki prezentują obecnie najlepsze
rakiety świata, nie jest zbyt widowiskowy. Jeżeli zachwyca, to wytrzymałością i
siłą zawodników, precyzją i różnorodnością uderzeń. Nie ma jednak w ich grze,
lub jest za mało, polotu, finezji i różnorodności sytuacyjnych na korcie.
Podziwiamy jedynie heroizm, nadludzką wręcz kondycję i „power”. Dobre, ciekawe
i to.
W tym
niesamowitym pod wymienionymi, jednak tutami meczu, zwyciężył silniejszy
tenisista-atleta, Serb - Novak Djokowic, pokonując Hiszpana - Rafaela Nadala
3:2 / 5:7, 6:4, 6:2, 6:7, 7:5 / , po 5 godzinach i 50 minutach zażartej i
wspaniałej walki. W czasie ceremonii zakończenia turnieju i wręczania nagród,
słaniającym się ze zmęczenia zawodnikom, trzeba było podac krzesła, co chyba
było ewenementem w zawodach „Wielkiego Szlema” i nie tylko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz