środa, 25 stycznia 2012

W Australian Open Mariusz Frystenberg i Marcin Matkowski przegrywają w cwiercfinale z bracmi B. i M. Brynami z U.S.A. 1:2/4:6, 7:6, 4:6/.

Po Agnieszce Radwańskiej nasz eksportowy debel pożegnał się z tegorocznym wielkoszlemowym turniejem na kortach w Melbourne. Wynik tego spotkania mówi o wyrównanym pojedynku. Wystarczyły jednak dwa przełamania /w pierwszym i decydującym secie/, by Amerykanie, już kolejny raz, pokonali naszych tenisistów. Wprawdzie to najlepsza para świata, rutynowana i doświadczona, /rozstawiona z nr.1/, ale przy nieco mocniejszych nerwach naszych zawodników, mogli oni rozstrzygnąć ten mecz na swoja korzyśc. Szykują się na to już od dawna, bowiem bilans meczów z Bryanami jest bardzo kiepski, mimo coraz bardziej zaciętych i wyrównanych spotkań.
No cóż, znowu się nie udało. My, kibice tenisa, ostrzyliśmy sobie jednak zęby na wyższy pułap osiagnięc tak deblistów, jak i A. Radwańskiej w tym turnieju. I mieliśmy prawo. Po ostatnich występach Polaków, rokowania były zdecydowanie lepsze.
Inną sprawa jest medialnośc gier deblowych, z resztą, nie tylko u nas. Choc notowania naszych deblistów nie odbiegają wiele od rankingu A. Radwańskiej, oglądanie i mówienie o nich jest znacznie mniejsze niż o singlistach. Debel jest grą dużo bardziej atrakcyjną wizualnie. Przy obecnych trendach w grach singlowych, co raz mocniejszej wymiany długich i precyzyjnych podań, gdzie zatraca się finezja, dynamika różnorodności i polotu a preferowana jest siła i wytrzymałośc, gra deblowa jest jeszcze na razie, jakby przeciwieństwem tego dość statycznego w wielu wypadkach stylu. Jest żywsza, szybsza, częściej zmieniająca sytuację na korcie, w związku z tym ciekawsza do oglądania. Mniejsza lub większa zgodnośc, zgranie po jednej stronie kortu i oczywiście umiejętności decydują o pokonaniu lub, jak kto woli, porażce graczy po drugiej stronie. Można zauważyć, że czołowi singliści coraz bardziej uciekają od gier deblowych, chyba że wpisują to w swój cykl treningowy lub brakuje im startów. Są więc specjaliści deblowi i specjaliści singla. Co raz trudniej jest pogodzić te dwa, odbiegające od siebie, głównie taktycznie, rodzaje gry. Emocje zaś są, co najmniej, takie same. W grę wchodzi też zaangażowanie fizyczne, psychiczne i emocjonalne, które w tym, naładowanym przecież, układzie, musi gdzieś szwankować. Stad debel, w dobrym wykonaniu, zasługuje na częstsze pokazywanie go, zwłaszcza w turniejach, w których gra czołówka światowa i naprawdę jest na co popatrzec.     
              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz