Klęską - 22 : 33, z
gospodarzami zakończył się mecz
ostatniej szansy białoczerwonych na turnieju w Hiszpanii. Tragiczna I połowa
spotkania przegrana t.zw. „świńskim remisem” 18 : 9, nie spowodowała
otrząśnięcia się naszej reprezentacji z marazmu. Hiszpanie, grający na luzie i
zbytnio się nie przykładając, wygrali drugą połowę spotkania -15 : 13. Była to
najwyższa przegrana turnieju, aż wstyd.
Cały turniej bezlitośnie obnażył słabości polskiej piłki
ręcznej. Drużyna jeszcze nie dawno zaliczana do ścisłej czołówki światowej cudem
wygrywa z nieliczącą się Algerią jedną bramką, męcząc się okrutnie w całym
meczu, a szczególnie w końcówce, by nie dopuścic do remisu. Nie udało się tego
dokonać dzień później w spotkaniu z Serbią. Prowadząc w ostatnich fragmentach
meczu trzema bramkami a na niecałe dwie minuty przed końcem 2-ma nasi chłopcy
remisują -25 : 25.
Oglądając naszą reprezentację ma się wrażenie, że to nie ta
sama drużyna, która odnosiła sukcesy na arenie światowej i europejskiej,
zdobywając brązowy medal na M. Ś. w 2009r. i rok później 4-e miejsce na M. E. w
Austrii. Te zawody były jednak początkiem regresu polskiej piłki ręcznej. W
2011r. plasujemy się na VIII m w mundialu w Szwecji, by w tym roku zając IX m
na M. E. w Serbii. To jednak jest ta sama drużyna – ale tylko, z nielicznymi
wyjątkami, osobowo. Lata lecą a chłopcy, a właściwie panowie, włączając w to
trenera, myślą, że grając tak samo /a
przecież tak nie jest/, można utrzymać się na wysokim poziomie. Mankamenty
Polaków można, wręcz wyraźnie, wypunktować. Najważniejsze i najbardziej
widoczne z nich to: przygotowanie kondycyjne, podstawowe elementy
ogolno-rozwojówki , takie jak szybkośc, gibkośc i zwinnośc, wytrzymalośc, siła,
dalej - zmysł taktyczny, bezradnośc w zachowaniach na parkiecie, skuteczność
rzutowa itd. Podobna sytuacja jest w rozwiązaniach taktycznych, a właściwie ich
braku. Grając w przewadze liczebnej nie tylko nie zyskujemy bramek, ale je
tracimy. Momentami, na tle dobrze grających przeciwników, jest to niekiedy
żenujące.
Wspomniane sukcesy nie przełożyły się na poprawienie systemu
rozgrywek ligowych i spopularyzowanie piłki ręcznej na tyle by odczuły to kluby,
a nabór utalentowanej młodzieży stał się dla nich przyjemnym i owocnym
obowiązkiem. Polska liga piłki ręcznej, z dwoma silnymi, jak tylko na polskie
warunki, klubami, z zawodnikami, którzy grali lub jeszcze grają w silnych
ligach n.p. niemieckiej czy hiszpańskiej / choć znacząco wracają nie mieszcząc
się w składach lub nie wytrzymując dużego obciążenia treningowo-startowego/,
bez zaplecza młodzieżowo-juniorskiego, nie jest w stanie sprostac współczesnym
wymogom tej dyscypliny. W tej sytuacji czkają nas lata posuchy. Polskie władze
sportowe z władzami związku na czele, muszą się z tym problemem jak najszybciej
uporac. O polskiej piłce ręcznej trzeba pomyśleć, używając modnego słowa,
globalnie, odpowiedzialnie i w miarę szybko. Zdajemy sobie sprawę, że budowanie
na nowo, tego co stracone, nie będzie łatwe. Mamy jednak dobre tradycje. Polacy
już w okresie międzywojennym grali, może nie z wybitnymi osiągnięciami, ale z
powodzeniem w 11-osobowego, później 9-osobowego szczypiorniaka. Po wojnie, w
czasach Krajów Demokracji Ludowej, już w 7- osobowej piłce recznej, osiągaliśmy
sukcesy w „Pucharze Bałtyku”. Mamy wartościowych,
znających swój fach, cenionych za granicą, szkoleniowców / nie wyłączając B.
Wenty/ i kwestia pewnego skostnienia na pewno jest do naprawienia. Powrót do
czołówki światowej powinien się odbyc jeszcze za pamięci i na bazie doświadczeń
dotychczasowej kadry. Mamy nadzieję, że tak się stanie i nasza, na pewno
odmłodzona, reprezentacja przysporzy nam jeszcze wielu emocjonujących i
radosnych przeżyć sportowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz