środa, 23 maja 2012

Polacy znakomicie zainaugurowali Świtową Ligę w Siatkówce – 18-20.05.2012 w Kanadzie.


W zmienionym cyklu Ligi Światowej, w którym szesnaście zespołów podzielonych na cztery grupy, rozegra cztery turnieje w każdym z państw swojej grupy, a zwycięzcy grup oraz najlepsza drużyna z drugich miejsc i Bułgaria jako gospodarz, dostanie się do finałowych zawodów, nasi siatkarze wygrali turniej w Toronto. Przeciwnikami Polaków były zespoły gospodarzy, czyli Kanady oraz Finlandii i Brazylii. To jedna z najsilniejszych grup. Wartośc Brazylii jest znana od dawna. Nasz zespół nie wygrał z nią na ważnych zawodach od 10 lat. Kanadyjczycy przed Olipiadą w Londynie postawili m.in. na siatkówkę i ich błyskawiczne postępy sieją postrach w siatkarskim światku. Finowie potrafią być  groźni, a dla Polaków byli zawsze byli niewygodnym rywalaem.
My, jako kibice, niewiele wiedzieliśmy o formie naszej kadry. Było nieco głośno o europejskich rozgrywkach ligowych, w których dobrze sobie radziły polskie kluby, ale o reprezentacji i jej przygotowaniach do Olimpiady, jak i Ligi Świtowej, która jest pewnym etapem na drodze do  turnieju olimpijskiego, mówiło się ostatnio mało. Słyszeliśmy o pewnych przetasowaniach, nieporozumieniach i rozmowach trenera A. Anastasiego z zawodnikami i kierownictwem Związku Piłki Siatkowej, co odbieraliśmy jako niewielkie zawirowania w tej dyscyplinie. Okazało się jednak, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Drużyna jest zsalona, dobra i już na wysokich obrotach.
Turniej w Kanadzie rozpoczęli nasi siatkarze od historycznego zwycięstwa nad Canarinios 3 : 2/22, 25, -25, -22, 12/. Wynik świadczy o zaciętym, ale jakże znaczącym i w końcu radosnym boju. Następnie przegraliśmy z niewygodną, jak wspomniałem Finlandią, w równie emocjonującym meczu 2 : 3/23, -23, -21, 22, -9/, by pewnie  wygrac z Kanadyjczykami, którym nie pomogły ściany i własna publicznośc     3 : 1/-17, 19, 21, 19/. Za niecałe dwa tygodnie gramy w hali katowickiego „Spodka”. Mamy nadzieję, że i tym razem , przy naszej, najlepiej przecież na świecie kibicującej publice, nasza kadra spisze się równie znakomicie. Potem turnieje w Brazylii /8-10.06/ i Finlandii/15-17.06. Już na wstępie tych rozgrywek nasi chłopcy pokazali, że stać ich na zwycięstwo w grupie, a co za tym idzie udział w turnieju finałowym, bez oglądania się na szczęście najlepszej drużyny z drugiego miejsca. Niech to będzie dobrym prognostykiem przed olimpijskim turniejem w Londynie, na który cała siatkarska Polska „ostrzy sobie zęby”.

16 – 20.05.2012r - Ważne wydarzenia w kajakarstwie na torze regatowym Malta w Poznaniu.


Europejskie kwalifikacje olimpijskie –Londyn 2012 nie wypadły najlepiej. W dwudniowych zmaganiach tylko jedna polska osada wywalczyła prawo startu na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. Dosc niespodziewanie, z dużą przewaga nad resztą stawki, swój bieg wygrała osada C-2, na 1000 m : Marcin Grzybowski i Tomasz Kaczor. Niestety, pozostali nasi reprezentanci wypadli poniżej oczekiwań. 7 miejsce Tomasza Olszewskiego w K 1 na 1000m i 8 lokata Piotra Kulety na 1000m w C-1 na pewno nas  ani szkoleniowców nie zadowoliło. Po zaciętej walce, ale jednak zawiodla nasza nadzieja, obok Marty Walczykiewicz, Karolina Naja w K-1 na 500m, zajmując 3 miejsce, za Rosjanką i Norweżką, która na ostatnich metrach wyprzedziła naszą kajakarkę, płynąc na skrajnym, trudno kontrolowanum dla naszej reprezentantk, torze. Karolina płynęła za Rosjanką i była pewna zajecia II m, nie przypuszczając tak dobrej postawy Norweżki tuz przed metą. Nasz utytułowany Marek Twardowski z Dawidem Putto w K-2 na 500 m, zajęli nieoczekiwanie dopiero 5 miejsce, a Mariusz Kujawski i Rafał Rosolski w K -2 na 1000 m, 8 lokatę.
Słoneczne, ale bardzo trudne warunki  /duża fala na skutek silnego wiatru i jego podmuchów/, tylko w niewielkim stopniu tłumaczą porażki Polaków. Pływali w końcu „u siebie”, a warunki dla wszystkich były równe.
W niedzielę, 20 maja, zakończyły się zawody Pucharu Świata w Kajakarstwie. Już w znacznie lepszych warunkach atmosferycznych, również w słonecznej pogodzie nasi reprezentanci zaprezentowali się dużo lepiej niż w kwalifikacjach olimpijskich. Nasza kandydatka do medalu w Londynie wyraźnie wygrała 200 m w K-1, przed Karoliną Nają, która, tym razem  nie dala się wyprzedzić Fince J. Mikkonen. Złoto wywalczyły Beata Mikołajczyk i Aneta Konieczna w K-2 na 1000 m oraz Małgorzata Wardowicz w K-1 na 1000m. Bardzo dobrze spisaly się również Agnieszka Kowalczyk i Ewelina Wojnarowska w K-2 na 200m oraz nieoczekiwanie kanadyjkarze w C-4 na 1000 m., Bartosz Dubiak, Adam Nowak , Jakub Sitkowski i Daniel Pospiech, zdobywając brązowe medale.
Cieszą medale w Pucharze Świata, natomiast martwi, nieco okrojony w stosunku do naszych oczekiwań, skład  kajakarzy na olimpijskie regaty w Londynie. Szkoda, na pewno można było lepiej. Forma, niekiedy pewnych  kandydatów na Olimpiadę, w tych ważnych zawodach, wyraźnie obniżyła loty, co zaskutkowało brakiem spodziewanych kwalifikacji.
Mistrzostwa Świata w Parakajakarstwie, które odbyły się równolegle z zawodami kwalifikacyjnymi 16-17.05., przyniosły polskiej ekipie wiele satysfakcji i radości. Sześcioro polskich niepełnosprawnych kajakarzy zdobyło w tych zawodach 4 medale -  2 srebrne i 2 brązowe. W fatalnych warunkach atmosferycznych, o których wspomniałem wyżej, w rywalizacji z reprezentantami 31 państw, nasi zawodnicy spisali się znakomicie. W ubiegłym roku P.Z.Kaj. włączył do swojej działalności parakajakarstwo. Jest to w środowisku niepełnosprawnych duża nobilitacja, a co za tym powinno iśc, mobilizacja do pracy,w tej stosunkowo nowej dyscyplinie. Niektórzy z zawodników startowali już na dużych, międzynarodowych imprezach, nawet z sukcesami, ale nie w oficjalnej reprezentacji Polski. Parakajakarstwo zostało włączone do Igrzysk Paraolimpijskich w 2016 roku, w Rio de Janeiro. W tym samym mieście odbędą się również Mistrzostwa Świata w 2013r. Natomiast w tym roku, w sierpniu polscy parakajakarze wystartują w oficjalnych, I Mistrzostwach Polski, a także planują start w Mistrzostwach Europy. Na uwagę zasługuje fakt, że to poznańskie Sportowe 
                                                                                                                                  

niedziela, 13 maja 2012

13.05.2012r. - Serena Williams gromi V. Azarenkę w finale turnieju ATP w Madrycie, 2:0 /6:1,6:3/, na nie lubianej przez tenisistów niebieskiej mączce/kłopoty czołowych rakiet męskiego tenisa – Djokovic, Nadal/.


Potężny pierwszy serwis /dużo asów/ i silny return pozwoliły Amerykance prawie zmieśc z kortu Białorusinkę. Gdy jednak dochodziło do wymiany, gorzej ruszająca się Williams, traciła punkty. Zdarzało się to , na nieszczęście Azarenki, bardzo rzadko, co przy jej wielokrotnych, podwójnych błędach serwisowych, doprowadziło do tak wysokiego zwycięstwa Sereny. Widac, że była liderka światowego rankingu/obecnie 9/, wraca do znakomitej dyspozycji i wszystkie zawodniczki z aktualnej czołówki muszą się już z nią liczyc w nadchodzących turniejach „wielkiego szlema” i Olimpiady. W tej sytuacji swoisty wymiar ma.
Kolejna porażka Radwańskej z Viktorią, w półfinale tego turnieju.
Agnieszka Radwańska, już po raz szósty w tym sezonie wyraźnie przegrała z pierwszą rakietą świata, Viktorią Azarenką 2: 0/6:2, 6:4/. Porażki te, są tym dotkliwsze, że są wysokie, niepozostawiające złudzeń wyrównanej walki, wręcz niekiedy, żenujące/podobnie, jak w meczu finałowym- patrz wyżej/.Taka różnica między prowadzącą w rankingu, a trzecią w tej klasyfikacji, nie przystoi tej ostatniej. Inne zawodniczki z czołówki lepiej sobie radzą w pojedynkach z Viktorią, niż nasza tenisistka, nie widać tak dużej rozbieżności w poziomie gry. Po prostu Agnieszka nie jest w stanie nawiązać z Białorusinką równorzędnej walki. Jest miażdżona przez rywalkę. Faktem jest, że Aga znacznie poprawiła pierwsze podanie, co często przynosi jej korzystne roztrzygnięcia, ale to nie wystarcza. Azarenka też poczyniła znaczne postępy w różnorodności uderzeń i wachlarzu zagrań, zwłaszcza w pojedynkach z Radwańską, do których wychodzi tak zmobilizowana, jak by walczyła o życie. To skutek niesnasek między tymi zawodniczkami, po kilkakrotnch nieopatrznych uwagach Polki na temat zachowań Viktorii na korcie. Inna rzecz, że ta ostatnia nie jest lubianą w kobiecych i nie tylko, kręgach tenisowych.
Radwańska robi postępy, krzepnie, zdobywa co raz więcej pewności siebie, rozwija swoje walory w grze. Dlatego systematycznie pnie się w światowym rankingu, dochodząc do tak wysokiej pozycji. Co z tego, jeżeli w grze z Azarenką zupełnie tego nie widać, poza bardzo nielicznymi, nieśmiałymi przebłyskami, pokazującymi , że jest zawodniczką z najwyższej półki. Agnieszka gra, jak by miała jej kompleks, nie miała na nią sposobu, bez wiary i szybko w związku z tym, zrezygnowana, zniechęcona i apatyczna. W perspektywie zbliżającego się „wielkiego szlema” na kortach Rollanda Garrosa i Olimpiady w Londynie nasza zawodniczka powinna coś z tym narastającym „fantem” zrobić. Kontakt z psychologiem wydaje się być nieodzowny. Na pewno Radwańska może się otrząsnąć z tej niemożności, z pożytkiem dla światowego tenisa i oczywiście nas, trzymających za Agnieszkę kciuki, chcących i życzących jej największych sukcesów. Mamy przecież na uwadze to, że tak wysoko w historii tenisa, jeszcze nie było polskiego przedstawiciela. Za to jej dziękujemy, mamy pełny szacunek, ale prosimy o więcej. Na pewno ją na to stac.