piątek, 22 czerwca 2012

25 czerwca rusza wielkoszlemowy Wimbledon - niepokój o formę A. Radwańskiej.


Jeszcze nigdy nie zdarzyło się w historii polskiego tenisa ziemnego, by pięcioro naszych reprezentantów zakwalifikowało się do wielkoszlemowego, głównego turnieju indywidualnego. A tak się stało w przypadku rozpoczynających się w poniedziałek zawodów na trawiastych kortach Wimbledonu. Do tego należy dodac start naszego najlepszego debla – M.Frystenberg, M.Matkowski oraz występy debla kobiet i miksta, których składu dokładnie jeszcze nie znamy, a ich start, ze względu na pozycje rankingowe poszczególnych zawodników i par, jest trochę zagadkowy i niepewny. Sam ich / Urszula Radwańska, Sandra Zaniewska, Łukasz Kubot, Jerzy Janowicz i Agnieszka Radwańska/ udział w tym turnieju jest znaczącym wydarzeniem, natomiast na sukcesy z wyjątkiem Agi Radwańskiej i dobrej postawy męskiego debla, raczej nie możemy liczyc.
Sukces A. Radwańskiej, którym będzie dojście do, co najmniej ¼ finału, nie mówiąc o półfinale i więcej, jest jednak dużą niewiadomą. Jej ostatnie porażki, dość wyraźne i wysokie, w początkowych rundach, np. w wielkoszlamowym turnieju na kortach Roland Garros i zawodach w Eastbourne, z przeciwniczkami dużo niżej notowanymi, nie napawają optymizmem. Mamy nadzieję, że turnieje te były potraktowane, jako przygotowanie, przetarcie i pewnego rodzaju trening przed najważniejszymi występami w tym roku, Wimbledonem, Olimpiadą i U.S Open. Jednak, trzeciej rakiecie świata, nie wypada przegrywać tak szybko i tak wcześnie. Stąd nasz niepokój o postawę naszej najlepszej tenisistki.
Frystenberg z Matkowskim, obok dobrych występów, także zanotowali ostatnio kilka wpadek. Miejsce rankingowe do czegoś zobowiązuje, należy je utrzymać i grac na poziomie tego miejsca lub lepiej, a przynajmniej znacząco go nie tracic. Dotyczy to również Agnieszki, także, z psychologicznego – dla potencjalnych rywalek jak i psychicznego – dla niej samej, punktu widzenia. Mamy nadzieję, że w najważniejszych tegorocznych turniejach, nasi najlepsi nie zawiodą, zagrają na najwyższym swoim poziomie i dostarczą nam wiele pozytywnych wrażeń. Co do pozostałych naszych reprezentantów, przejście nawet pierwszej rundy, nie mówiąc o następnych, będzie osiągnięciem, z którego tak oni, jak i my będziemy cię bardzo cieszyc.
Po, nazwijmy to po imieniu, wyraźnym niepowodzeniu, w piłkarskich Mistrzostwach Europy, każdy dobry występ naszych sportowców, wpłynie na poprawę „kibicowskiego” samopoczucia każdego, mniej lub bardziej znającego się na sporcie, a interesującego się nim, Polaka. 

środa, 20 czerwca 2012

Euro – 2012, Polska piłka nożna na łopatkach


1 : 1 z Grecją, 1 : 1 z Rosją, 0 : 1 z Czechami, ostatnie – 4 miejsce w grupie i pożegnanie z utopijnymi marzeniami o grze w dalszej fazie Mistrzostw Europy. Przegraliśmy obiektywnie i zasłużenie, obnażeni do bólu we wszystkich aspektach piłki nożnej. Gdyby nie to, że byliśmy współorganizatorami Mistrzostw i ominęły nas eliminacje, nie przebrnęlibyśmy przez nie na pewno. Nie z tą grą. Polska nie była wstanie odegrać znaczącej roli, nawiązac równorzędnej walki nawet z „przeciętniakami” tych Mistrzostw. Ranking nie kłamie, 62 miejsce w klasyfikacji FIFA jest wymowne. Drużyny, za nami w tym rankingu, wypadły lepiej od naszej reprezentacji. Liczenie na jakiekolwiek pozytywne rezultaty w konfrontacji z dużo wyżej, a nawet w pobliżu nas, notowanymi drużynami, było rzucaniem się „z motyką na słońce” i oczekiwaniem na „cud nad Wisłą” – nie obrażając tego powiedzenia.
Do cwiercfinału weszły drużyny zgodnie z oczekiwaniami i aktualnym statusem rankingowym. Może trochę zawiodła Holandia, nie tyle ostatnim miejscem, bo była w t.zw. „grupie śmierci”, co swoją, bardzo kiepską, jak na nią, grą. Pary ¼ finału to: Czechy i Portugalia, Niemcy i Grecja, Hiszpania i Francja oraz Anglia i Włochy.
Obejrzeliśmy wszystkie drużyny występujące na Euro. W tym towarzystwie, nasza reprezentacja prezentowała się bardzo, żeby nie powiedzieć, niekiedy żenująco, słabo. Z takim poziomem, nie zasłużyliśmy na udział w tak prestiżowej imprezie. Nie wiemy też i nic na to nie wskazuje, czy zostaną wyciągnięte odpowiednie wnioski i podjęte właściwe działania w celu uzdrowienia naszej piłki. Kosmetyczne posunięcia na pewno tego nie załatwią.
Właściwie, nie wiadomo, od czego zacząc fale krytyki naszego footballu. Powinna ona być totalna i globalna w bardzo wielu aspektach. Zajmijmy się tylko niektórymi, najbardziej widocznymi i znaczącymi.  Zacznijmy od indywidualnych umiejętności naszych piłkarzy. Są one znikome. Przegrywanie pojedynków 1 na 1, tak w ataku, jak i w obronie, braki w umiejętności przyjęcia piłki, celności podań i strzałów, dryblingu, w podstawowych cechach motorycznych /n.p. szybkośc, zwinnośc, wytrzymałośc, skocznośc itp./, wyczucia sytuacyjnego, ustawiania się, proszących się o to przechwytów, to szczególnie rzucające się w oczy mankamenty zawodników. Nawet, niekiedy sporadyczne odchylenia in plus od tych słabości, naszej eksportowej trójki – Błaszczykowski, Lewandowski, Piszczek – nie poprawiają ogólnego wrażenia totalnej niemocy. Oni robili i zrobili, co do nich należało / dwie, tylko? - piękne bramki/ tego, a właściwie dużo więcej, się od nich spodziewaliśmy. Chyba nie z własnej winy, a na skutek presji i odpowiedzialności, niewłaściwych przygotowań i podejścia naszej kadry szkoleniowej, nie byli w tych dniach w swojej najlepszej dyspozycji. Importowani, naturalizowani Polacy o paradoksalnie polskich korzeniach, okazali się bardzo przeciętnymi /delikatnie powiedziawszy/ graczami, których w naszym kraju mamy „na pęczki”. W swoich klubach nie odgrywają znaczącej roli i nie błyszczą na międzynarodowej arenie.
Teraz taktyka. Faktem jest, że z takim/patrz wyżej/ „materiałem”, niewiele da się zrobic. W tym momencie wrócmy na chwilę do kadry K. Górskiego. Za nim nie osiągnęli z nim sukcesu, nie byli uznanymi indywidualnościami, a przeciętnymi zawodnikami z za „żelaznej kurtyny”. Raczej, mówiło się o naszej drużynie, że jest słaba technicznie, nieotrzaskana w międzynarodowych bojach /oprócz KDL-u/, że nadrabia taktyką. Właśnie, tu dochodzimy do sedna sprawy. Nietuzinkowa, zaskakująca i co najważniejsze skuteczna taktyka i sposób gry przyćmiły uznane w tym czasie, doskonałe, światowe piłkarskie marki. Zaczęto naszych zawodników pozytywnie postrzegać. Kilku z nich załapało się, choć z politycznymi trudnościami, do zagranicznych klubów, gdzie nie zrobili przecież, oszałamiających karier. U nas grali za „frico” w porównaniu z zachodnimi wartościowymi i nie tylko, zawodnikami. A jednak, ówczesny sztab szkoleniowy z K. Gorskim na czele, mając bardzo ograniczone możliwości w porównaniu z obecnymi, potrafili tak przygotować reprezentację, by nawiązac rywalizację z najlepszymi na świecie i osiągac znaczące, wręcz euforyczne dla kibiców, sukcesy. Teraz tego zabrakło, po prostu nie było. Trener F.Smuda nie potrafił zrobic tego, co zrobił Górski, w dużo gorszych czasach, mając dużo lepsze możliwości i warunki. Zabrakło właściwej dla naszej reprezentacji, koncepcji, myśli taktycznej , skutecznych rozwiązań, zabrakło reżysera gry, tak na boisku, jak i na ławce trenerskiej, co przy brakach technicznych, o których pisałem wyżej, było by jakimś kluczem do nawiązania równiejszej postawy z najlepszymi drużynami Europy. Chaos, przypadkowośc, liczenie na słabości i błędy przeciwnika, których na tym poziomie, prawie nie uświadczysz, to podstawowe, oprócz wspomnianych, widoczne cechy naszej reprezentacji na tych mistrzostwach. Drogie zgrupowania i sparingi, z raczej kiepskimi drużynami, też nie wniosły nic pozytywnie dobrego do gry naszego zespołu. Już wiemy, że trochę przydługa, nie naznaczona znaczącym, spektakularnym osiągnięciem przygoda Smudy z reprezentacją, dobiegła końca. 
Jak zawsze w tych sytuacjach, nie można odmówic naszym kadrowiczom ambicji, woli walki i zwycięstwa, determinacji i zaangażowania /choć i tutaj można by się niekiedy przyczepić/.  Ale to, jak wiemy, w obliczu zagrożeń, wspólnych, ważnych celów, nie tylko na arenach sportowych, leży w polskiej naturze. Co z tego, jeżeli ten potencjał jest nie wykorzystany, wręcz zmarnowany przez błędy organizacyjne, brak kompetencji i fachowości.
Słabośc polskiej piłki nożnej zaczyna się w jej strukturach organizacyjnych. Z marionetkowym, nie kompetentnym /nic nie ujmując jego wspaniałej, ale umiejętnie kierowanej grze we wspomnianej kadrze Górskiego/ , prezesem G. Lato,  w sidłach skorumpowanych, równie nie kompetentnych działaczy, kierujących się własnymi, prywatnymi  korzyściami,  kierownictwa P.Z.P.N., nasza piłka długo nie wyjdzie „na prostą”, klarowną i obiecującą. Wymagania europejskiej, a tym bardziej światowej piłki nożnej przerastają naszych działaczy i szkoleniowców. Do tego dochodzą niemałe, jak na polskie warunki, łatwe pieniądze zarabiane przez wspomnianych działaczy i niewiele umiejących, niedoświadczonych, ale z wielkimi wymaganiami, piłkarzy, niedopuszczanie postępowych wzorów organizacyjnych i szkoleniowo - trenerskich z najlepszych lig i federacji piłkarskich świata, wreszcie ciągłe konflikty miedzy P.Z.P.N. a władzami sportowymi i państwowymi, przegrywane przeważnie przez tych ostatnich.
Potrzebne są radykalne cięcia i świeża, nieskażona przez lata, krew. W strukturach, kierownictwie i sztabie szkoleniowym polskiej piłki nożnej muszą nastąpić zasadnicze zmiany. Czasu jest niewiele, eliminacje do Mistrzostw Świata już niedługo.
W kwestii organizacyjnej M. E., z tylko nam wiadomymi bólami, które jeszcze długo będą pokutować, stanęliśmy na wysokości zadania. Wspaniałe wrażenia, niezapomniane, radosne przeżycia – te sportowe i pozasportowe – chęc poznania i powrotu do naszego kraju wszystkich gości na Euro-2012, to zasługa naszych wspaniałych kibiców i społeczeństwa. Nie jesteśmy krezusami, w porównaniu z innymi, bogatszymi, bardziej ustabilizowanymi gospodarczo krajami. A jednak potrafiliśmy oddając cała polską duszę tym mistrzostwom, stworzyć niezapomnianą, radosną, pełną oddania sprawie, fantastyczną atmosferę. Oby tak dalej, bo to nie koniec Mistrzostw, ale bez udziału naszej drużyny.